2011/01/13

Bliskie spotkanie czwartego stopnia z Art Clay Srebrem!

Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała o swoim pierwszym razie z... Art Clay'em ;). Czyli 99,9% srebro po wypaleniu z glinki z dodatkiem papieru. A wszystko dzięki tym Japońcom! To ich wynalazek! :D
Plan miałam, kilka narzędzi również. Projekt był, dość ogólny, ale ja zawsze ozdabiam na końcu z głowy.
I od samego początku poszło źle... Pierwszy dramat przeżyłam, kiedy uświadomiłam sobie, że 10 gram srebra to potwornie mało a swoje kosztuje (no ale w porównaniu do złota, 10g srebra zamyka się w liczbie dwucyfrowej ;P). Następnie okazało się, że glinka się nie skleja tak dobrze, jak inne znane mi masy plastyczne. Tak więc wycinany 10 minut misterny kształt został zgnieciony i wyrobiony w koło. No bo przecież glinka była już na wierzchu, twardniała jak głupia a ja zaczęłam panikować.
Miejsce zbrod... pracy! :)
Zrobiłam więc co mogłam, ogólnymi narzędziami i wysuszyłam część, która miała zostać naszyjnikiem. A potem zaczęła się masakra z wypalaniem :). Ogólne zwątpienie nastąpiło, kiedy przesiedziałam 3 godziny w lodowatej kuchni z otwartym oknem, próbując rozgrzać metal do koloru lawy... i nic :)... ale na szczęście coś mnie tknęło i spróbowałam raz jeszcze (A wszystko dzięki Ewelinie z którą gadałam w tych porannych godzinach na gg i nie zrezygnowałam!). Zdjęłam kratki z kuchenki i odpowiednio wymajstrowałam dużym palnikiem i siatką... no i się udało :). Mój pierwszy naszyjnik ze srebra zaczął współpracować!

Projekt był troszkę... inny :P
 Potem były 2 godziny dłubania się z papierem ściernym, pastą polerską i polerowaniem. Ale dzięki temu dostrzegłam, co będzie mi potrzebne w dalszej pracy. Bo lubię zawiłe projekty, które mają mnóstwo elementów ;). Zatem i bardziej precyzyjny sprzęt się przyda...  Dzisiaj go zamówiłam, przekreślając nadzieję na nowy obiektyw ;). Ja to zawsze sobie jakieś kosztowne hobby muszę znaleźć... jak nie fotografia, to... biżuteria ze... srebra :).

Pierwszy płomień! Kiedy spala się papier w glince! :)
Następnym razem będą zdjęcia lustrzanką ;)... srebro się wypala!
A co mi wyszło? Widać poniżej. Cyrkonia okazała się troszkę jaśniejsza niż bym chciała a całość zostanie jeszcze oksydowana (pociemniona, nawet być może do dość czarnego koloru). I wypolerowana odpowiednim sprzętem. Wtedy będę wiedziała, czy jestem zadowolona z efektu finalnego :). Ale AC mi się spodobało... jedno z dziecięcych marzeń urzeczywistniło się. I kieeeedyś będę w tym świetna :)... ale w tej chwili duuuuużo pracy przede mną!
I dorobiona została druga część naszyjnika,
 wszystko czeka na polerkę i oksydowanie! :)


4 komentarze:

  1. Bardzo ładny naszyjnik, bardzo mi się podoba i rewelacyjne jest to, że opisałaś krok po kroku jak go robiłaś. Podziwiam, że byłaś w stanie robić zdjęcia i wypalać AC:) Mnie to zawsze dużo stresu kosztuje.
    Pozdrawiam i czekam z ciekawością na nowe prace AC:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam za pewność siebie i zdecydowanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam właśnie na kuriera z nowym AC bo mi się skończyło... no i poznałam więcej "tricków" przy pracy z AC, popróbowałam na modelinie i fimo... projekt w głowie czeka do przeniesienia na papier. Mam nadzieję, że następny będzie lepszy :). Bo przy tym spanikowałam.

    OdpowiedzUsuń